Translate

czwartek, 14 kwietnia 2016

Rozdział 20 [Wypadek]


Dedykacja dla: Natalii Vidal

Hope
Wyciągnęłam upragnioną żyletkę i zaczęłam się jej przyglądać. Niby taka mała rzecz, a potrafi tyle zdziałać, a nawet zabić. Usłyszałam głośne krzyki moich ,,przyjaciół'' ale mało mnie to obchodziło. Zrobiłam 4 cięcia na nadgarstku po którym zaczęła kapać czerwona ciecz. Ubrałam bluzę, żeby zakryć rany i wyszłam z łazienki. Wyminęłam resztę i wyszłam z domu Jorge. Skoro oni mają mnie w dupie, to ja ich też. Szłam parkiem kiedy nagle wpadłam na jakąś dziewczynę. Chyba chodzi ze mną do klasy, ale nie znam jej imienia... No cóż, w końcu się z nią nie koleguje
- Hej Hope - uśmiechnęła się przyjaźnie
- Yyy... cześć - powiedziałam sztywno - Przypomnisz mi swoje imię?
- Victoria - zaśmiała się - Znamy się od lat, a ty dalej nie znasz mojego imienia?
- Sorry... - spuściłam głowę
- Wydajesz się być smutna
- Tak jak całe moje życie, nic w tym dziwnego - zaśmiałam się
- To nie jest śmieszne, tylko okropne. Nikt nie chce cierpieć
- Niestety, nie których losem jest cierpienie i smutek, na przykład moim. To nic złego - powiedziałam
- Jak to?! - oburzyła się - Nigdy nie byłaś szczęśliwa?
- No... - zamyśliłam się - Był taki jeden raz
- Kiedy?
- Nie ważne - zarumieniłam się
- Chodzi o jakiegoś chłopaka? - zachichotała
- Możliwe... Raz tańczyliśmy na balu, to było...
- No? Jakie?
- Magiczne - uśmiechnęłam się
- No właśnie. Nie lepiej być szczęśliwym? Już zawsze?
- Nie wiem...
- Zastanów się nad tym Hope, ale tak poważnie - uśmiechnęła się
- Dziękuję, nie pomyślałabym że jesteś taka fajna
- Oj nie schlebiaj mi - zaśmiała się - Już taka jestem
- Muszę lecieć, dziękuję jeszcze raz
- Papa Hope, widzimy się w szkole!
- Na pewno - powiedziałam zadowolona i udałam się w stronę domu
Kto by pomyślał, że obca mi osoba tak bardzo mi pomoże. Muszę porozmawiać z moimi przyjaciółmi, przecież smutek tutaj nie pomoże. Po co się z nimi kłócić i trzymać żal? To są moi prawdziwi przyjaciele, czasem kłótnie się zdarzają, nawet jak chcą dobrze. A ja zamiast walczyć od razu się poddaję. Nie mogę tak robić, muszę zawalczyć o swoje szczęście!
W tym momencie, moje życie się zawaliło...

Emma
- Gdzie ona jest - łkałam w ramię mojego chłopaka
- Nie martw się, wróci - pocieszał mnie
Siedzę na tej durnej kanapie z Jorge i Simonem od 1,5 godziny i płaczę. Co jeśli sobie coś zrobi? Coś więcej? Po jej wyjściu pobiegłam do łazienki i znalazłam tak zakrwawioną żyletkę. Jeszcze wykrwawi się na śmierć! A to wszystko moja wina... Chciałam dobrze, a tylko pogorszyłam sprawę. Nikt nie wie gdzie jest, pytaliśmy się ludzi ale to na nic. Hope zaginęła...
- To na nic - mruknął Simon - Siedzenie tu nic nie zdziała
- Poczekajmy jeszcze 5 minut - powiedział Jorge 
- Ale... - w tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi
Jak oparzona pobiegłam w ich stronę i je otworzyłam. Przede mną stał tata Hope. Zaprowadziłam go do salonu, wyglądał na roztrzęsionego
- Dzień dobry - powiedziałam - Coś się stało?
- Tak - głos mu drżał - Hope... potrącił ją samochód - powiedział a po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy
- Jak to?! - krzyknęłam - Jaki idiota mógł to zrobić?!
- To było specjalnie... Znaleziono sprawcę... - spojrzał na Simona - To był twój ojciec. Chciał ją zabić

_________________________________________________________________________

Wow, nie było mnie tu bardzo długo
Za co bardzo was przepraszam
Musiałam sobie zrobić przerwę
Mam nadzieję że jeszcze ktoś tu zagląda
Za 2 rozdziały koniec serii
Powinna być następna
Zapraszam do zakładek
3 kom - next
1. Co zrobi Simon?
2. Hope przeżyje?
3. Dlaczego ojciec Simona chciał zabić Hope?
DomiNika ;**