Translate

poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 2 - ,,Chyba cię powaliło''


*Narrator*
- On mnie okłamał? - spytała zdziwiona brunetka
- Tak - westchnęła Fran - Przed chwilą sam mi się przyznał. Razem ze swoim tępym kolegą - warknęła
- Kolegą? A któż to taki?
- Kolega naszego oprawcy. Wymiotować mi się chce jak na nich patrzę - powiedziała a Naty zaczęła się śmiać
- Ktoś tu się zakochał - zaczęła śpiewać
- Chyba cię powaliło
- Mhmmm...
- Dobra, ogarnij się. Mów, jak się czujesz?
- Lepiej, trochę boli mnie głowa
Do pomieszczenia ktoś wszedł. Odwróciły się i zobaczyły chłopaków
- Wyjdźcie stąd! - krzyknęła Francesca
- Uspokój się - powiedział Maxi - Przybywamy w pokoju - parsknął śmiechem
- Ale zabawne. Tak samo jak fakt że przejechałeś moją siostrę
Dziewczyna wstała i podeszła do chłopaków
- Nie tak ostro mała - powiedział Diego
- Jeszcze raz powiesz do mnie mała...
- To co mi zrobisz?
Patrzyli się na siebie chwilę, po chwili dziewczyna się odwróciła. Podeszła do siostry, przytuliła ją i wyszła z pomieszczenia. Szła korytarzem, nagle ktoś ją zatrzymał
- Czekaj, nie chciałem cię urazić
To znowu on - pomyślała
- Mógłbyś mnie zostawić? Ty i ten twój durny kolega
- Nie mam takiego zamiaru - uśmiechnął się - Zdradzisz mi w końcu swoje imię?
- Nie
- No weź, proszę
- Nie
- Fran... - usłyszała znajomy głos
Marco... Jej były. Przerażona dziewczyna schowała się za nowo poznanego ,,kolegę''.
- Co ty tu robisz - powiedziała i znów zaczęła płakać
- Chciałem cię przeprosić - powiedział
- Odwal się od niej - warknął Diego
- A kim ty dla niej jesteś, co?
- Na pewno kimś lepszym niż ty skoro przez ciebie płacze
- Francesca, proszę wysłuchaj mnie
- Wynoś się stąd! - krzyczała przez łzy
Marco w końcu się poddał i odszedł. Diego obrócił się w stronę dziewczyny a ona mocno go przytuliła. Brunet lekko ją od siebie odsunął i spojrzał jej w oczy
- Kto to był?
- Marco... Mój były. Pobił mnie i wywalił z domu
- Jak to wywalił?!
- Normalnie, dlatego wtedy płakałam na ławce. Nie mam się gdzie podziać. Miałam iść do Naty, zadzwonił telefon. Dowiedziałam się o jej wypadku. Świat zaczął mi się walić w ciągu kilku sekund
- A twoi rodzice?
- Zmarli jak miałam 3 lata - powiedziała cicho
- Przykro mi - otarł łzy z jej policzka
- Nie wiedziałeś... - zabrała dłoń z jego policzka
- Francesca, tak?
- Tak, Francesca... - powiedziała cicho - A ty...?
- Co ja?
- No jak masz na imię
- Diego
- Aha... Okej. Słuchaj, muszę lecieć
- Czekaj, gdzie idziesz?
- Do hotelu, a niby gdzie miałabym iść?
- Chodź do mnie, mieszkam z braćmi i wogóle ale znalazłoby się miejsce - powiedział z troską
- Nie, dzięki - uśmiechnęła się
Pocałowała go w policzek i odeszła

- Naty... tak mi przykro
- Okłamałeś mnie. Mówiłeś że byłeś świadkiem! - krzyczała
- Przepraszam, bałem się ci powiedzieć. Zauroczyłaś mnie.
- Nie rozumiem...
- No... polubiłem cię?
- Po wyglądzie?
- Nie. Gdy rozmawialiśmy, czułem taką więź między nami
- Chyba więź nienawiści - warknęła
- Naty... Przepraszam - powiedział błagalnym tonem
- Za co? Za... hm... za to że prawie mnie zabiłeś?!
Chłopak załamany wyszedł
- Czekaj... - powiedziała a on szybko się odwrócił - Jakbyś znalazł Fran, tą dziewczynę co rozmawiała z tym drugim, powiedz jej żeby przyszła
Ponownie ruszył w stronę drzwi, dziewczyna już go nie zatrzymywała. Przed salą zobaczył swojego przyjaciela
- Diego... - zaczął
- Tak?
- Czemu miłość tak cholernie boli?
- Nie mów że się zakochałeś....
Na to tylko westchnął

Rozdział 1 - Nie jestem młoda!


*Narrator*
Maxi i Diego podeszli do recepcji, gdzie siedziała jakaś starsza kobieta
- Dzień dobry, gdzie znajdziemy Nathalię Vidal? - spytał chłopak w czapeczce
- Kim dla niej jesteście? - spytała spoglądając na nich spod okularów
- Ja już wcześniej tu byłem, jestem jej narzeczonym. A to... - zaciął się wskazując na Diego - Jej brat - powiedział szybko
- Sala 126, piętro 4 - powiedziała a oni pobiegli do windy
Okazało się, że winda jest zepsuta...
- Stary, miłej podróży - powiedział Diego zawracając ale ten go zatrzymał
- Nigdzie nie idziesz - zaśmiał się
Gdy zdyszani weszli na 4 piętro padli na najbliższe krzesła
- Wszystko dobrze? - spytała przechodząca obok nich pielęgniarka
- Tak, w jak najlepszym - zaśmiali się i ruszyli w stronę sali 126
Przed drzwiami zatrzymali ich lekarz
- Wy do Nathalii? - spytał
Pokiwali głowami
- Może wejść tylko jeden z was - powiedział i odszedł
- Maxi, wejdź - powiedział Hiszpan a sam usiadł na krzesełku przed salą
Siedział tak 2 minuty, nagle zobaczył jakąś zapłakaną dziewczynę w kapturze idącą w jego stronę, chwila...
- Czekaj - zatrzymał ją
Spojrzała na niego zapłakanymi oczami. Stali w bezruchu wpatrując się w siebie. Nikt nic nie mówił. Niezręczną ciszę przerwał lekarz
- Czy moglibyście łaskawie się zsunąć z środka korytarza? - powiedział zirytowany i ominął ich
Odsunęli się i dalej byli w siebie wpatrzeni. Tym razem Diego się odezwał
- Co ty tu robisz? - spytał
- Przyszłam do mojej siostry - odezwała się cicho
,,Ma śliczny głos....'' - pomyślał
- Co jej się stało?
- Jakiś dupek ją przejechał! - krzyknęła i ponownie zaczęła płakać
- Jest w sali 126? - spytał zdenerwowany
- Tak - łkała
Nagle z sali wyszedł Maxi
- Stary, na szczęście nic jej nie jest - powiedział opierając się o jego ramię - O, siema - zwrócił się do brunetki
Po chwili dziewczyna rzuciła się na Diego
- Ty jej to zrobiłeś! - krzyknęła bijąc go pięściami
- Uspokój się! To nie ja! - próbował się obronić
- Jak mogłeś! 
Lekko wkurzony złapał ją za nadgarstki
- To nie byłem ja, tylko ten debil stojący obok mnie - warknął
Powoli ją puścił a ona ponownie się na niego rzuciła
- Hej hej hej! - krzyknął ponownie ten sam lekarz co wcześniej - Co tu się dzieje?
- Wie pan, moja... eee... dziewczyna się lekko wkurzyła. Wie pan, adrenalina. Jej siostra tutaj trafiła - mówił obejmując brunetkę od tyłu mocno jak tylko mógł, bo się wyrywała
Gdy odszedł szybko ją puścił
- Co ty robisz?! Ja twoją dziewczyną?!
- Słuchaj młoda, gdyby nie ja miałabyś już przesrane bo ten koleś do miłych nie należy
- Nie jestem młoda!
- Rok młodsza ode mnie - zaśmiał się
- Skąd wiesz ile mam lat?!
- Maxi, ten koleś czyli mój przyjaciel, powiedział że Naty ma 18 lat
- No, ja... Ja mam 17 - powiedziała cicho - Czekaj ty masz 19?!
- No
- Fuj, stary jesteś - odsunęła się
- Wiesz co ty idź do psychologa bo cię główka boli
- No jesteś dwa lata starszy!
- Ale różnica... - powiedział znudzony - Aha, tak wogóle mi się nie przedstawiłaś
- I nie mam zamiaru - wystawiła mu język i odwróciła się na pięcie ruszając w stronę sali swojej siostry

Otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia gdzie siedział Maxi i Naty
- Yyy... wyjdziesz? - spytała zwracając się do bruneta
- Tak, już wychodziłem - powiedział jeszcze raz przytulając dziewczynę i wyszedł
- Naty... Co on ci powiedział?
- Że widział ten wypadek, bardzo się przestraszył i wogóle - powiedziała rozmarzona
- On ci się podoba?
- Nie! 
- To dobrze. Nathalia... To on cię przejechał
Zapadła grobowa cisza
_________________________________________________________________
Jest pierwszy rozdział! Piszcie czy wam się podobał :)
DomiNika

niedziela, 29 listopada 2015

Prolog


- Diego, ze spotkania nici
- Co? Czemu?
- Przyjedziesz do szpitala? Przez przypadek potrąciłem jakąś dziewczynę
- Co?! Wiesz, że będziesz miał przewalone?
- Mów mi rzeczy których nie wiem - prychnął - Przyjedziesz?
- Tak - westchnął - Zaraz będę
Chłopak się rozłączył, wziął parasol i wyszedł z domu. Nieźle lało, ale postanowił iść na piechotę. Szedł zamyślony, nagle wpadł na jakąś dziewczynę. Spojrzała na niego przestraszona i uciekła. Na początku stał zdziwiony, próbował odszukać ją wzrokiem. Ale zniknęła. Szedł dalej, zobaczył ją. Siedziała na ławce skulona w kłębek i płakała. Postanowił do niej podejść
- Wszystko okej? - spytał
Dziewczyna delikatnie podniosła głowę i spojrzała na niego niepewnie
- Nie - powiedziała cicho opuszczając głowę - Muszę iść - powiedziała wstając
Chciała odejść ale on złapał ją za rękę
- Jak masz na imię?
Zamiast odpowiedzi dziewczyna się wyrwała i uciekła
Hiszpan ruszył ponownie w stronę szpitala i po chwili zauważył już swojego przyjaciela
- Gdzie ty tyle byłeś? - spytał ciągnąc chłopaka w stronę wejścia
- Skomplikowane, potem ci powiem. Lepiej mów co z tą dziewczyną
- Nazywa się Natalia Vidal i ma 18 lat
- Czyli jest młodsza od nas
- A tam tylko o rok. Ale powiem ci, śliczna jest. Nawet we krwi - powiedział a Diego zaczął się śmiać - To nie jest zabawne
- Co z nią?
- Ma lekki uraz głowy i złamaną rękę. Oprócz tego chyba nic jej nie jest. Teraz ty gadaj co tak długo tu szedłeś
- Spotkałem jakąś dziwną dziewczynę. Brunetka, chyba też młodsza o rok. Strasznie się mnie bała, spytałem się jej czy wszystko gra i jak ma na imię ale uciekła
- Powiem tyle, dziewczyn to ty nie przyciagasz - prychnął - Dobra chodź zobaczyć co z Naty - powiedział Maxi i poszli w stronę sali

---------------------------------
Hejka! Mam nadzieję że prolog ciekawy ^^ Jutro wieczorem powinien pojawić się rozdział
Piszcie co sądzicie :)
DomiNika  <3


Epilog


Miłość. Rani tak wiele osób. Dlaczego spotkało to akurat ich? Czyżby los ich nienawidził? Co oni zrobili? Nienawiść. Ostatnio często panuje na świecie. Ludzie nienawidzą się, zabijają innych czerpiąc z tego radość. Tak było w przypadku ich. Dziewczyna zginęła, ponieważ padło na nią. Lubili się na niej wyżywać, pobili ją zbyt bardzo. Straciła zbyt wiele krwi. Umarła... Jej życie dobiegło końca... Tak samo jego... Chłopak załamał się psychicznie, przyjaciele wpierali go, ale to było na nic. W końcu odważył się. Skoczył. Są razem. W końcu razem. Tam, gdzie nikt ich nie rozdzieli.

Naty i Maxi wyprowadzili się z Hiszpanii. Z tym miejscem wiązało się zbyt wiele wspomnień. Teraz mieszkają w Meksyku, ojczystym kraju chłopaka. Od tego wszystkiego minęły dwa lata. Para, pobrała się a za 2 miesiące na świat przyjdzie ich synek, Facundo. Nigdy nie zapomnieli o Fran i Diego, strasznie za nimi tęsknią. Teraz jednak Diego i Fran są szczęśliwsi, na Ziemi spotkało ich zbyt dużo złego. Są w niebie. Razem.

___________________________________________________________________
Tego nikt się nie spodziewał :/ Wiem, że historia była krótka, no ale cóż :(
Piszcie co sądzicie, a ja biorę się za pisanie prologa

Rozdział 15


*Naty*
Poczułam że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Leniwie obróciłam się na drugi bok. Ponownie otworzyłam oczy i podskoczyłam
- Maxi! - pisnęłam i przytuliłam bruneta
- Nat! Tęskniłem - powiedział całując mnie w czoło
- Ja za tobą też. Co ty tu robisz?! Czemu mnie nie obudziłeś?!
- Tak słodko spałaś - zaśmiał się
Nagle usłyszeliśmy pisk i trzask w kuchni. Spojrzeliśmy na siebie i poszliśmy w stronę dźwięku. Stanęliśmy w drzwiach. Na podłodze zauważyliśmy mnóstwo krwi, a na blacie leżała karteczka
- Co tu się stało? - spytałam przestraszona
- Ja się pytam jak to obejść, tam jest kartka - powiedział Maxi - Idę po Diego
- A Fran? - spytałam
- Ten pisk... Naty... - bał się dokończyć - Zaraz przyjdę - westchnął
Stałam sama, po chwili zeszli chłopcy
- Co tu się stało?! - krzyknął Diego - Ktoś miał próbę samobójczą?!
- Chyba Francesca... - powiedział Maxi a chłopak zbladł
Maxi spróbował ominąć krew i wziął do ręki kartkę
- Przyjdźcie dziś o 20:00 do parku, tam się z nią pożegnacie, ps: ta krew należy do niej - przeczytał a ja prawie zemdlałam
- Ona... - zaczęłam płakać - Ona nie żyje?
- Żyje, ale ktoś ją skrzywdził
- Felipe - warknął Diego - Jak on nas znalazł...
- Boże... - łkałam 
Maxi do mnie podszedł i mocno przytulił
- Nie płacz myszko, nic jej nie jest - mówił
- Ale ta krew...
- Może przeciął jej rękę, na pewno żyje
- Mam nadzieję...

*Wieczór*Narrator*
Zbliżała się godzina 20:00. Na dworze panował mrok i cisza, trójka wyszła z domu i ruszyli w stronę parku. Gdy się tam znaleźli czekali w przekonaniu, że nikt się nie zjawi. Ponownie usłyszeli pisk. Gwałtownie odwrócili się, nikogo tam nie było. Nagle zza drzewa wyszedł Felipe
- Witajcie - zaśmiał się - Tyle czasu minęło
- Nawet nie jeden dzień, mów gdzie jest Fran! - krzyknęła Naty
- Nie rozumiem o co wam chodzi - powiedział udając zdziwienie - Przecież Francesca była z wami, może to Maxi ją zabił? Był w domu jako ostatni
- Mhm na pewno - prychnął Diego - Po coś tu w końcu przylazłeś
- Hhahaha, pogrzeb omówić
- Ty cholerny kłamco - warknął brunet
- Przyzwyczaj się, twoja księżniczka nie żyje! - zaczął się śmiać
Zza drzewa wyszedł Wiktor, na rękach niósł brunetkę
- Macie, wasza przyjaciółka - zaśmiali się
- Fran! - krzyknął Diego i podbiegł do dziewczyny
Sprawdził jej puls, nie oddychała...
- Nie żyje... - powiedział cicho - Ona nie żyje...
- Diego... Spokojnie - Maxi klęknął obok niego
Chłopak nie kontaktował. Jego świat się zawalił. W głowie chodziła mu tylko jedna myśl. Francesca nie żyje...

sobota, 28 listopada 2015

One Short - Diecesca


On - 22 letni Hiszpan, od zawsze zakochany w swojej najlepszej przyjaciółce, niestety bez wzajemności
Ona - Śliczna czarnowłosa Włoszka o dobrym sercu, nie wie co ukrywa przed nią jej mąż, którego kocha nad życie

Brunet usłyszał dzwonek do drzwi. ,,Co jeśli to ona?'' pomyślał. Nie widział jej od 3 miesięcy, utracili kontakt... Do teraz nie zna powodu. Za drzwiami zobaczył swojego przyjaciela, Leona
- Co ty tu robisz? - warknął Hiszpan
Ostatnio strasznie się pokłócili, prawie wydał swojego przyjaciela. Prawie wyznał jego sekret, o którym wiedzą tylko oni
- Chciałem cię przeprosić - westchnął Meksykanin - Nie chciałem cię urazić. Wymsknęło mi się
- Prawie powiedziałeś o tym Violetcie!
- To moja narzeczona!
- I najlepsza przyjaciółka Violetty - prychnął
- No weź, nie złość się już. Zamiast tego mógłbyś się spotkać z Fran, dawno się nie widzieliście. Myślałem, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi
- Bo jesteśmy... - powiedział cicho - Wiesz co, idź już sobie
Wywalił go za drzwi
- Co masz zamiar z tym zrobić? Siedzieć bezczynnie i patrzeć jak twoja miłość ucieka?! - prychnął i poszedł w stronę domu
Wkurzony brunet wziął do ręki telefon i cisnął nim o ścianę. Usiadł na kanapie i spróbował się uspokoić. Ona ma męża... - mówił w myślach - Nigdy cię nie pokocha
Wziął do ręki telefon. Postanowił napisać do dziewczyny

Do: Fran :*
Hej, dawno się nie widzieliśmy :D Spotkamy się dziś?

Nie czekał długo na odpowiedź

Od: Fran :*
Faktycznie dawno się nie widzieliśmy :D Przepraszam, ostatnio skupiam się na karierze :/ Gdzie się spotkamy?

Do: Fran :*
Za 15 minut w parku? :*

Od: Fran :*
Już wychodzę ;*

Szczęśliwy schował do kieszeni telefon i wyszedł z domu. Po 15 minutach doszedł do parku. Na ławce zauważył swoją miłość przyjaciółkę. Pisała coś na telefonie. Podszedł do niej od tyłu i zasłonił oczy
- Diego - zaśmiała się a chłopak usiadł obok niej
- Hej, jak tam u ciebie? - spytał z uśmiechem
- Dobrze, a u ciebie?
- Okej - powiedział cicho - Jak tam u Marco?
- Póki co skupialiśmy się na karierze, ale...
- Ale?
- To troszkę ciężka sprawa - powiedziała przeciągając
- No mów, w końcu się przyjaźnimy
- No dobra - ponownie się uśmiechnęła
Uwielbiał jej uśmiech
- Tooo...?
- Bo... bo my - zacięła się i spojrzała w oczy Hiszpana - Planujemy dziecko! - krzyknęła a jemu zszedł uśmiech z twarzy
- Jak to dziecko?! Pogięło was?!
- O co ci chodzi... - powiedziała zdziwiona
- Macie 22 lata! I tak ślub był kretyńskim pomysłem, ale dziecko?!
- Ogarnij się! - krzyknęła wkurzona - To chyba moje życie, tak?!
Dawno nie widział jej tak zdenerwowanej. Wstała i pobiegła zapłakana w stronę swojego domu. Zranił ją... Znów ją zranił... Poszedł do domu. Otworzył szafkę kuchenną, wyjął z niej butelkę alkoholu. Wypił całą naraz, potem następną. Stracił przytomność...


- Kotku, co się stało? - spytał przestraszony Marco
Podszedł do żony i mocno ją przytulił
- Pokłóciłaś się z Violą?
- Nie byłam z Violą - wyłkała ocierając łzy - Okłamałam cię
- Nie rozumiem...
- Spotkałam się z Diego
- Co?! - krzyknął zdenerwowany
Diego trzy miesiące temu, podczas ich ostatniego spotkania pokłócił się z Marco. Doszło nawet do bójki. Po tamtym zdarzeniu Fran bardzo cierpiała, nie chciała żeby dwaj najważniejsi mężczyźni w jej życiu się kłócili. Jej mąż i przyjaciel. Tym razem ponownie się to zdarzyło, tylko że naskoczył na Francescę. Hiszpan nie potrafił pogodzić się z myślą że ona go nie kocha. Ona nie miała o tym pojęcia
- Marco, to mój przyjaciel - łkała
- To czego ryczysz?! - wydarł się
Dziewczyna ponownie zaczęła płakać
- Przepraszam... - powiedział cicho i mocno ją przytulił
- On na mnie nakrzyczał...
- Nie powinnaś się z nim przyjaźnić, on cię tylko rani
- Może masz rację - delikatnie się odsunęła a on otarł opuszkami palców ostatnie łzy spływające po jej policzku

- Już jestem! - krzyknęła dziewczyna
Właśnie wracała z porannych zakupów. Na początku nikt jej nie odpowiedział. Szukała go wszędzie, ale nigdzie go nie było. Powoli weszła do sypialni i stanęła jak wryta. Przeżyła szok. Całował się z jakąś blondynką. Zapłakana wybiegła z pokoju, pobiegł za nią
- Francesca! Daj mi to wyjaśnić! - krzyczał, ale ona go nie słuchała
- Wynoś się z mojego domu!
- Fran... proszę - złapał ją za rękę ale ona się wyrwała
- Wynoś się! Ty i ta durna blondyna!
- Błagam...
- Spieprzaj stąd! - krzyczała
Chłopak poszedł po blondynkę i oboje posłuszni wyszli z domu

Ponownie usłyszał dzwonek do drzwi. ,,Kogo znowu niesie'' - pomyślał i podszedł do drzwi. Otworzył je i przed sobą zobaczył swoją ukochaną przyjaciółkę
- Co ty tu... - nie dała mu dokończyć
Mocno się w niego wtuliła i zaczęła płakać
- Przepraszam... - łkała - Miałeś rację
- W związku z czym?
- Marco... Zdradził mnie
- Co?! - krzyknął zdziwiony
Nigdy nie podejrzewałby że Marco mógłby ją kiedykolwiek skrzywdzić. Nie było między nimi większych kłótni, oboje bardzo się kochali. Na dodatek to nie jej chłopak tylko mąż! Nie mógł jej zdradzić przed ślubem?
- Przykro mi - powiedział cicho
Sam nie wiedział co myśleć. Z jednej strony był szczęśliwy, chciał powiedzieć jak bardzo ją kocha. A z drugiej? Ona cierpiała. Cierpiała z miłości do Marco

- Viola... Ja ci muszę coś powiedzieć
- Co jest? - spytała zatroskana przyjaciółka
- Zakochałam się...
- Co?! W kim?! Ty masz męża
- Ale mnie zdradził!
- W kim ty się niby zakochałaś?!
- W Diego!
Żyła z myślą, że on jej nie kocha.  Nie znała prawdy. Nie wiedziała że kocha ją do szaleństwa... Myślała...

,,Nie myśl, działaj...''
Zabiła się... Zabiła, a on nie wiedział dlaczego. Jego podejrzeniem była zdrada Marco. Nie wiedział, że zabiła się z miłości do niego. Bo bał się jej powiedzieć prawdy. Bał się wyznać uczuć. On ją zabił....



środa, 25 listopada 2015

Dziś rozdział się nie pojawi :/

Przepraszam ale dziś nie dodam rozdziału. Szczerze, nie wiem kiedy go dodam. Od wczoraj zaczęłam planować pewien projekt, ale jakieś większe szczegóły oznajmię wam 06.12 ;)
Nie wiem czy wam się spodoba ale mam nadzieję że tak :)
DomiNika

wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 14


*Francesca*
Właśnie lecę samolotem, który wkrótce ląduje. Mega się denerwuję, oczywiście nie tym że zobaczę Diego! Po prostu moje życie coraz bardziej się komplikuje. Najpierw więzienie, potem porwanie a teraz wywiezienie nas na wszystkie kraje świata! Na dodatek to nie koniec. Potem musimy znaleźć resztę i ponownie szukać Felipe i Wiktora, którzy znów mogą nam coś zrobić z czego dobrze zdaję sobie sprawę. Chwila... Czemu z Diego mieliśmy przyjechać akurat do Argentyny? No tak! Przecież wszystkich wywieźli do ich ojczystych krajów. Logika Fran, myśl!
Patrząc przez okno spostrzegłam ważną rzecz. Jesteśmy coraz niżej! Lądujemy?! Zapięłam pasy i już za chwilę byliśmy na miejscu. Lekko przerażona wstałam i wyszłam z samolotu. Rozejrzałam się i nigdzie nie widziałam Diego. Pewnie jego samolot jeszcze nie przyleciał. Powoli ruszyłam przed siebie i nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Odwróciłam się i pisnęłam ze szczęścia. Chłopak zaśmiał się i mocno mnie przytulił
- Tęskniłem skarbie - uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował
- Ja za tobą też - zaśmiałam się - Przez tydzień widzieliśmy się dwie sekundy!
- Nowy rekord - zaczęliśmy się śmiać - Yyy... Fran? - powiedział już poważniej
- Tak?
- Co oni ci zrobili... - powiedział cicho
- Bili mnie, krzyczeli i ... - zacięłam się
Poczułam łzy w oczach. Mocno przytuliłam bruneta i zaczęłam płakać
- Przepraszam... - szepnął - Nie wiedziałem
- Nie to nic. Nie twoja wina że mnie... że mnie... - nie potrafiłam dokończyć zdania
- Spokojnie, już nic ci nie zrobią - pogłaskał mnie po policzku a ja delikatnie się uśmiechnęłam - Idziemy na poszukiwania Violetty?
- Tak! - krzyknęłam szczęśliwa i pociągnęłam Diego za rękę w stronę domu Violki - Ona wogóle wie?
- Co?
- Że jesteśmy w Argentynie
- No, nie. Zrobimy jej niespodziankę - uśmiechnął się
- Wiesz że jesteś cudowny?
- Tak - zaśmiał się
- I jaki skromny - prychnęłam
- No chodź już skarbeczku bo Viola nas oleje!
Po 15 minutach byliśmy pod domem Argentynki. Otworzyła nam Olga
- Francesca! Diego! Co wy tu robicie?! - krzyknęła uradowana kobieta
- Cześć Olguś. Zastaliśmy Violettę? - spytałam w międzyczasie przytulając kobietę
- Przykro mi, rano Viola poleciała do Leona - posmutniała a nas zatkało
Violetta poleciała do Leona?! To znaczy że... Jest na drugim końcu świata

*Naty*
- Maxi... - mówiłam płacząc przez telefon
- Tak skarbeńku?
- Kiedy do mnie przyjedziesz
- Już jutro misiu
- Na pewno?
- Na 100 procent - uśmiechnęłam się pod nosem
- To dobrze - otarłam łzy - Bo przez ciebie płaczę
- Nie płacz skarbie. Już jutro będziemy razem
- I nic nas nie rozdzieli - powiedzieliśmy równocześnie
Usłyszałam krzyk swojej mamy
- Muszę kończyć - westchnęłam
- Do jutra myszko
- Do jutra - posłałam mu buziaka i niechętnie się rozłączyłam
Weszłam wkurzona do kuchni i rzuciłam telefonem o stół
- Czego - syknęłam
- Natalia. Rozumiem, przeżywasz kryzys ale zachowuj się - westchnął mój ojciec
- Dobra - burknęłam - Po co mnie wołaliście?
- Bo masz gości?
- Niby jakich? Hugo i Kołontaja? - prychnęłam
- Czekają w salonie - zaśmiała się moja rodzicielka
Ruszyłam w stronę salonu. Gdy tam weszłam stanęłam jak wryta
- Francesca! Diego! - pisnęłam i przytuliłam parę - Co wy robicie w Hiszpanii?!
- To skomplikowane - zaśmiał się Diego
- Na początku razem z Diego polecieliśmy do Argentyny gdzie mieliśmy spotkać Violkę - zaczęła Włoszka - A potem okazało się że ona poleciała do Leona. Dlatego z powrotem wróciliśmy do Hiszpanii
- Żeby spotkać ciebie - zakończył Diego
- To idealnie. Jutro przyjeżdża Maxi, a potem pojedziemy po Violę i Leona - powiedziałam z uśmiechem - Ale po co my się zbieramy?
- Musimy znaleźć Felipe i Wiktora, to nie może im ujść na sucho - powiedziała Fran
- Rozumiem, tylko wiecie gdzie on jest?
- W tym jest problem - westchnął Diego
- Damy radę - zaśmiałam się - Jesteśmy drużyną, co nie?
- Chyba tak - uśmiechnęła się Fran
- Na pewno tak - Diego pocałował ją w policzek
- Słodcy jesteście - uśmiechnęłam się - A już jutro spotkam Maksia! - pisnęłam
Już jutro...


poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 13


*Francesca*
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znajduję się... w swoim pokoju?! Co ja robię we Włoszech?! Krzyknęłam żeby upewnić się czy to prawda, po minucie do mojego pokoju wbiegła przestraszona ciocia
- Fran, obudziłaś się - uśmiechnęła się
- Co ja tu robię? - powiedziałam a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy
- No... jesteś w domu - uśmiechnęła się - Jakiś miły chłopak tu z tobą przyjechał, powiedział że widział jak Diego cię bije - powiedziała ciszej
- Co?! Jak mogłaś mu uwierzyć! - krzyknęłam coraz bardziej płacząc
- Skarbie... Co ci się stało - powiedziała już poważniej 
- Felipe, ten chłopak który tu był porwał mnie. Bił, krzyczał. Porwał też Diego, Maxiego, Naty, Violę i Leona. Ostatnie co pamiętam to jego brata Wiktora i związanych chłopaków
Kobieta mocno mnie przytuliła
- Przykro mi skarbie...
- Ciociu! Co z nimi?! - krzyknęłam
- Zadzwoń do nich, może odbiorą - pogłaskała mnie po policzku i podała mi swój telefon
- Do kogo mam zadzwonić? - spytałam 
- Może zacznij od Diego? 
- Tak, to dobry pomysł - powiedziałam ocierając łzy
Drżącymi dłońmi wybrałam numer, 3 sygnał.. 4... 5...
- Fran? - usłyszałam głos w słuchawce
- Diego? Gdzie jesteś?
- A ty?
- Spytałam pierwsza
- W Hiszpanii... - powiedział cicho
- No to super - powiedziałam ironicznie - Bo ja jestem we Włoszech
- Chyba każdego wywieźli do innego kraju. Fran, dasz radę przyjechać jutro do Argentyny?
- Tak
- Spotkamy się na lotnisku a BA, potem zgarniemy Violettę i polecimy szukać reszty. Trzeba zająć się tymi palantami, myśleli że nas wywiozą i sprawa się skończy
- Dobra, będę jutro
- Tęsknię za tobą - powiedział a ja mimowolnie się uśmiechnęłam
- A ja za tobą. Jutro się zobaczymy 
- Na szczęście - zaśmiał się - Do jutra miśku
- Do jutra - powiedziałam i się rozłączyłam
Odetchnęłam z ulgą i położyłam się na łóżku. Chwila! Bilety! 
- Ciociu! - krzyknęłam - Jutro lecę do Argentyny!
- Okej! - odkrzyknęła - Chwila, co?! - krzyknęła i wbiegła do mojego pokoju
- Lecę do Argentyny - powiedziałam - Musimy znaleźć resztę i rozprawić się z tymi debilami
- Skarbie, już raz cię porwali - powiedziała głaszcząc mnie po policzku - Co jeśli znów to zrobią
- Nie zrobią mamo, zaufaj mi - powiedziałam włączając laptop
- Co ty robisz dziecko? - westchnęła
- Zamawiam bilety, to chyba logiczne
- Nawet nie zdążysz zobaczyć brata - powiedziała smutno
- Ciociu - wstałam od biurka - Jeśli wszystko się unormuje, wrócę na tydzień do Włoszech, okej? - spytałam
- Dobrze - uśmiechnęła się - Powodzenia - westchnęła i wyszła z pokoju

________________________________________________________________
Tak wiem że krótki nie bijcie! Dużo się dzieje, może dlatego że mam 1000 myśli na minutę? Tak, to chyba dlatego :D Chciałabym podziękować Nuśce i Natalii Ponte za to że zawsze komentują moje rozdziały i wspierają mnie ;) Nie mogę też zapomnieć o Klaudii Jabłońskiej której również bardzo dziękuję <3 Tak wiem, 2 rozdziały w jeden dzień ale to dlatego że jeden jest przedwczorajszy, ponieważ wtedy nie dodałam 
DomiNika

Rozdział 12


*Maxi*
Wbiegłem do pomieszczenia gdzie zauważyłem zapłakaną Violettę. Kucnąłem przy brunetce i mocno ją przytuliłem
- Spokojnie, nie płacz - próbowałem ją uspokoić - Co się stało?
- On... - zaczęła
- Jaki on?!
- Wiktor... Zgwałcił mnie - łkała a ja pociągnąłem ją w stronę drzwi - Gdzie idziemy?
- Trzeba szybko iść do Fran. Jeśli zobaczą że wyszedłem, zabiją ją! - krzyknąłem i pobiegliśmy do pokoju 
Tego się nie spodziewałem... W pokoju znaleźliśmy Francescę przytulającą się do Naty!
- Naty! Fran! - pisnęła Viola i przytuliła dziewczyny
Ja za to stałem jak osłupiały i przyglądałem się Hiszpance
- Hej Maxi - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek
- Co ty tu robisz?
- Nie cieszysz się? - posmutniała - Przyjechałam do ciebie...
- Co ty, jestem po prostu w szoku - uśmiechnąłem się i przytuliłem ją do siebie
- Jak słodko - usłyszałem za sobą głos Felipe - Francesca niestety muszę cię zabrać - zaśmiał się
- Chyba sobie kpisz! - krzyknęła a on ją uderzył i pociągnął za sobą
- Zostaw ją! - krzyknąłem w obronie Włoszki - Weź mnie
- Tobą się nie pobawię - zaczął się śmiać - Zresztą myślę że dziewczynka chce zobaczyć swojego chłoptasia
- Kłamiesz... - warknęła
- Martwego - powiedział a ona zaczęła płakać
- Fran on cię podpuszcza - powiedziałem cicho
- Chcesz go zobaczyć czy nie? - warknął i przyciągnął ją do siebie
- Kłamiesz...
- Płyta ci się zacięła?! - znów ją uderzył
- Idę - łkała a on wypchnął ją przez drzwi i zamknął je na klucz

*Francesca*
Szliśmy korytarzem i weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia
- Wiem, że chciałeś mnie od nich odizolować - warknęłam - Mógł byś chociaż nie kłamać. Nie jestem aż taka naiwna
- Czyli rozumiem że Wiktor nie ma tu z nim przychodzić? - prychnął
- Co? - wydukałam
- Słyszałaś. Myślałem że się z nim pożegnasz, mówiłem ci. On nie żyje
- Ty cholerny kłamco! - krzyknęłam a on mnie uderzył 
- Zaraz ty też nie będziesz żyła! - wydarł się - Ostatni raz pytam czy chcesz zobaczyć tego padalca!
Stałam nie wiedząc co powiedzieć. Co jeśli kłamie? Wyjdę na idiotkę
- Tak? - spytał już trochę ciszej 
Pokiwałam głową, a on wyszedł z pokoju
- Wiedziałam - prychnęłam i przywaliłam ręką w ścianę - Ał! - pisnęłam
Z ręki zaczęła lać się krew. Szczerze mam to wszystko w dupie
- Księżniczko, weź się nie zabijaj - usłyszałam za sobą Wiktora
- Nie zabijam - łkałam wciąż stojąc odwrócona do niego tyłem - Chociaż bym chciała
- Po co tu przylazłeś - warknęłam
Odwróciłam się i zobaczyłam związanych Maxiego, Leona i Diego
- Co tu się dzieje... Wypuść ich! - krzyknęłam
- Podejdź do nich - uśmiechnął się 
- Nie... - powiedziałam stanowczo - Co tu się dzieje?! - krzyknęłam patrząc to na niego to na chłopaków
Dalej była ciemność...

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 11


*Francesca*
Otworzyłam oczy i zauważyłam, że jestem sama w jakimś ciemnym, małym pomieszczeniu
- Violetta?! - zawołałam ale nic mi nie odpowiedziało
Zauważyłam drzwi, niestety były zamknięte. Westchnęłam i osunęłam się na podłogę. Ciekawe co ja tu robię. Ktoś mnie porwał? Francesca... Uspokój się. Przypomnij sobie co ostatnio robiłaś... Wypadek... Jechałam z Camillą samochodem. I nagle ciemność. 
Usłyszałam trzask a drzwi się otworzyły
- Jak się czujesz księżniczko? - spytał ironicznie chłopak
- Felipe? - spojrzałam na niego zdziwiona - Czyli jednak żyjesz
- Tak skarbie, żyje
- Nie mów na mnie skarbie
- Będę na ciebie mówił jak mi się żywnie podoba - klęknął obok mnie - Nie jesteś głodna?
- Nie, prędzej umrę tutaj z głodu. Jeszcze mnie otrujesz - warknęłam a on zaczął się śmiać - Gdzie Violetta?
- Mój kolega się nią zajmuje
- Chyba brat - prychnęłam - Co jej robi
- Skąd wiesz że brat?
- Wiktor Journalist? Zgadywałam - uśmiechnęłam się - Co jej robi?!
- Nie podnoś na mnie głosu! - krzyknął i uderzył mnie
- Odpowiedz! - ponownie mnie uderzył
- Tak jakby się bawią - zaśmiał się a ja miałam przed oczami najgorszy scenariusz
Chwila... Francesca... Wypadek!
- Felipe... - powiedziałam cicho
- Słucham? - powiedział już spokojniej
- Słyszałam o wypadku samolotowym...
- Chodzi ci o Diego?
- Wiesz co z nim? - spytałam
- Oczywiście - uśmiechnął się krzywo - Właśnie umiera w pokoju obok
- CO?!
- Żarcik - powiedział i wstał - No chodź - warknął
Posłuchałam go, byłam ciekawa gdzie mnie zaprowadzi. Otworzył drzwi do jakiegoś pokoju
- Panie przodem - zaprosił mnie gestem żebym weszła
Gdy to zrobiłam drzwi za mną się zamknęły. No tak, mogłam się domyślić. Zamknęłam oczy i zaczęłam głową walić w drzwi.
- Francesca? - gwałtownie się odwróciłam
- Maxi? - podeszłam do chłopaka - Żyjesz! - krzyknęłam i przytuliłam bruneta
- Słuchaj. Nie dałem rady znaleźć Leona i Diego, bo mnie złapali, a Naty wróciła do domu - westchnął - Więc że tak powiem, jesteśmy w dupie
- Trzeba znaleźć resztę. Wiem że gdzieś tu jest Violetta, a Leon i Diego też są chyba złapani
- Najpierw Violetta... - powiedział cicho - Wyjdę z tego pomieszczenia
- Ale jest zamknięte...
- Wychodziłem stąd nie raz. Mam spinkę od Naty
- Co jeśli cię złapią?
- Spróbuję tu kogoś przyprowadzić
- Jak to kogoś... Mówiłeś że...
- Zaufaj mi - powiedział
Otworzył drzwi i wyszedł...

_______________________________________________________
Wiem, że krótki no ale nic :/ Za mniej więcej godzinę kolejny :)
DomiNika

sobota, 21 listopada 2015

Przepraszam!

Przepraszam ale dziś nie dam rady dodać rozdziału! Za to jutro dodam dwa :) mam nadzieje że nie będziecie źli ;)
Pozdrawiam!

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 10


*Naty*
Widziałam ją... Widziałam i nikt nie mógł z tym nic zrobić. Po tym wszystkim Felipe wyciągnął ją siłą za drzwi, boję się że zrobi coś jej i Violi! One na to nie zasłużyły...
Cały czas płaczę, Maxi próbuje mnie uspokoić ale to nie jest proste. Leon i Diego siedzą razem i coraz bardziej się załamują. Szczerze, nie dziwię się im. No bo co by zrobił Maxi gdyby to mnie porwano? Biedaczki... Wolę nawet nie myśleć co przeżywają Violetta i Francesca. Interesuje mnie jedno... Jak udało im się uciec? No cóż... Ważne że udało
- Natusia, nie płacz - pocieszał mnie brunet
- Wystarczy Tusia - zaśmiałam się - Czasem Fran tak na mnie mówiła - znów się rozpłakałam
Maxi miał już całą mokrą koszulkę, ale chyba mu to nie przeszkadzało. Cały czas trzymał mnie w ramionach i głaskał po plecach. Tak bardzo cieszę się, że go mam.
- Co jeśli on ją skrzywdzi? - łkałam
- Ćśśś... Nie myśl tak - powiedział
Nagle zbliżył się do mnie i szepnął mi do ucha
- Nie załamuj ich bardziej - wskazał na Diego i Leona
- Przepraszam - szepnęłam i spojrzałam w oczy chłopaka
Delikatnie musnął moje wargi, przyznaję że to poprawiło mi humor
- Wyszło że nic nam nie jest, wkrótce nas wypuszczą? - spytałam z nadzieją
- Tak 
Pisnęłam i rzuciłam się na szyję Maxiego
- Ale... Co potem?
- Będziemy szukali Violetty i Francesci - powiedział Leon - Nie możemy ich zostawić
- Ja... - zacięłam się
- Pomożecie nam, prawda? - spytał Diego
- Nie... - powiedziałam cicho - Okej, to moje przyjaciółki ale...
- Nie?! - krzyknął Leon - Serio, zostawicie nas? To po kija jechaliście z nami do Francji?!
- Nie mogę.... - łkałam
Czułam się podle... Okej, cały czas płaczę za moimi przyjaciółkami ale, co myślą sobie moi rodzice? Muszę wracać do domu
- Maxi, jedziesz ze mną do domu? - spytałam
- Tak, nie zostawię cię
- Kolejny się znalazł - prychnął Diego - Pozdrowimy was z grobów jak ten Wiktor i Felipe nas zabiją - warknął i wyszli z sali
- Maxi... Oni nas nienawidzą - przytuliłam chłopaka
- Przejdzie im... Zobaczysz
- Ale co z Fran i Violą
- Posłuchaj Naty... Zróbmy to co uważasz za słuszne
- Chcę jechać do domu - łkałam
- Więc tak zrobimy. Zamówię dwa bilety na wieczór do Hiszpanii, i już rano będziemy w domu. Wszystko wróci do normy - powiedział ocierając moje łzy
- Naprawdę zrobisz to dla mnie? - spytałam - Pojedziemy do domu?
- Tak - pocałował mnie w policzek - Jedziemy do domu
Nagle do pomieszczenia weszła pielęgniarka
- Kiedy opuścicie szpital? - spytała z udawanym uśmiechem
- Już się zbieramy - odpowiedział Maxi i zaczął zbierać nasze rzeczy
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziała oschle i wyszła

*Maxi*
Zdziwiła mnie decyzja Natalii, szczerze nie podoba mi się. Leon i Diego nas znienawidzą, na dodatek co z Francescą i Violettą? Ona chce je po prostu olać? Nie mogę jej tego powiedzieć, muszę ją wspierać jako jej chłopak i najbliższe oparcie. Jest załamana ale chyba muszę jej uświadomić ważną rzecz
- Natalia - zacząłem poważnie a ona spojrzała na mnie zdziwiona
Mówiłem na nią Natalia tylko gdy chodziło o coś ważnego
- Tak? - spytała podnosząc się z podłogi na której chowała swoje rzeczy
- Na pewno chcesz wracać do domu? - spytałem niepewnie
- Coś nie tak? Nie chcesz?
- Nie, nie że nie chce. Naty, jeśli wyjedziemy już nie będziemy wracać do Francji
- Okej, ale w czym problem?
- Boję się że im się coś stanie
- Jakim im?
- Leon i Diego... Francesca i Violetta...
- Okej rozumiem! Tam Maxi chcę wracać do domu, lecisz ze mną czy zostajesz? - spytała stanowczo
Czuję że wkurzyłem ją tym pytaniem...
- Lecę - powiedziałem a dziewczyna się rozpogodziła
- To dobrze, bałam się że będę musiała sama lecieć do domu - zaśmiała się i wzięła torbę z rzeczami na ramię - Idziemy?
- Tak - odwzajemniłem uśmiech Hiszpanki
Nie byłem tego taki pewny... Gdy doszliśmy na lotnisko nadszedł czas odlotu. Brunetka weszła do samolotu pierwsza, a ja... Nie wszedłem wogóle. Byliśmy już spóźnieni i zauważyła to dopiero gdy zamknęli samolot gotowy do lotu.
- Maxi! - usłyszałem jej krzyk
- Przepraszam! Nie mogę ich tak zostawić! - to ostatnie co powiedziałem
Samolot odleciał, a ja zostałem sam... Teraz trzeba znaleźć chłopaków...

czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział 9


*Francesca*
- Zabiję cię! - usłyszałam krzyk Violetty
- Co się stało? - spytałam zdziwiona
- Paula i ten jej chłopak zwiali! 
- Chyba sobie kpisz! Jak?! - tym razem to ja krzyknęłam
- Wykorzystali nasz plan, wystawili nas!
- Nie wierzę... - powiedziałam cicho
- Wszystko przez ciebie!
- Co ja zrobiłam?!
- Kto chciał z nimi sojuszu?
- Przepraszam że próbowałam nas stąd wydostać! - zaczęłam płakać
- Dobra, trzeba coś wymyślić - westchnęła 
Nagle dostała jakąś wiadomość. Mina dziewczyny zmieniła się o 360 stopni
- Co jest?
- Nie... szepnęła - To nie może być prawda
- Violetta!
- Pisze na informacjach. Ostatnio w okolicach Francji rozwalił się samolot. W tym zmarli i ranni: Natalia Vidal, Maximiliano Ponte, Diego Hernandez, Leon Verdas - zaczęłyśmy płakać
Oni nie mogli zginąć... To się nie może tak skończyć. Moi przyjaciele, chłopak. To nieprawda! Nie wierzę w to! Usłyszałam chrząknięcie a przy celi zobaczyłam... Camille?!
- Cami?! Co ty tu robisz?! - krzyknęłam i podbiegłam do rudowłosej
- Hej, jestem policjantką i strażniczką tego oto więzienia - zaśmiała się - Co zrobiłyście?
- Tak właściwie to nic... - powiedziała Viola
- Pomogę wam się stąd wyrwać - powiedziała i nagle posmutniała - Słyszałam o Leonie i Diego... Słuchajcie zrobimy tak... W nocy około 2 podejdę do was i cicho otworzę celę, zostawię list że odchodzę i razem jedziemy do szpitala w którym podobno są... Znaczy - przełknęła ślinę - Jeśli jeszcze żyją
- Cami, ratujesz nas. Dziękujemy
- Od czego są przyjaciółki - uśmiechnęła się - Słuchajcie, muszę lecieć. Widzimy się o drugiej i nie dawajcie po sobie poznać że zwiejecie, czaicie? - spytała a my przytaknęłyśmy
Camilla odeszła a ja myślałam że padnę. Jest minus... Co jeśli oni.. nie żyją? Moja przyjaciółka... Boże, Naty... Moja kochana szalona brunetka, najlepsza przyjaciółka. Jechali do tego Paryża dla mnie i Violi, żeby udowodnić że Felipe i Wiktor żyją... Czy świat musi mnie aż tak nienawidzić? Jeśli nie będą żywi, Violka straci i mnie...

*Diego*
Obudziłem się w całkiem białym pomieszczeniu. Cały byłem zdrętwiały i nie mogłem się ruszać. Lekko odwróciłem głowę i na łóżkach obok mnie zobaczyłem Maxiego, Leona i Naty. Co tu się do cholery stało?! Ja jestem w szpitalu?! Nie mogę nawet tego stwierdzić bo nic nie pamiętam!
- Dzień dobry - uśmiechnęła się do mnie jakaś kobieta - Wiesz gdzie jesteś?
- No właśnie nie za bardzo...
- Ty i twoi przyjaciele jako jedyni przeżyliście wypadek
- Co...? Wypadek?
- Tak, wypadek. Ktoś strzelił w samolot, nastąpiła awaria i...
- Rozumiem - przerwałem jej - Czyli że ja jestem w szpitalu?
- Owszem - uśmiechnęła się kobieta
Teraz tylko jedna myśl chodziła mi po głowie. Fran! Co jeśli usłyszała o wypadku?!
- Kiedy będziemy mogli stąd wyjść?
- Jak twoi przyjaciele się obudzą zrobimy wam badania. Jeśli nic wam nie jest, wyjdziecie jeszcze dziś
No to mam nadzieję, że wyjdziemy jeszcze dzisiaj... Trzeba by było zadzwonić do Violetty. Ale co stoi na przeszkodzie?! Rozwalony telefon Leona na stoliku! No to super... Nagle usłyszałem jęk Naty.
- Żyjesz? - spytałem brunetki a ona lekko się uśmiechnęła
- Żyjemy?
- Na to wygląda - uśmiechnąłem się
Został jeszcze pan z rozwalonym telefonem i Maxi... który właśnie się obudził
- Natusia! Nic ci nie jest? - spytał zmartwiony
- Nie, wszystko dobrze - uśmiechnęła się szeroko i złapała go za rękę
Tak strasznie brakuje mi Francesci... Nic nie zrobię, trzeba znaleźć Felipe a potem...
- Diego - usłyszałem cichy głos 
Nagle zauważyłem w drzwiach przestraszoną brunetkę... Co ona tu robi?!
- Fran?! - krzyknęliśmy ale nagle za nią stanął uśmiechnięty Felipe
- Patrz jak twoja ukochana cierpi - powiedział i mocno ją uderzył

____________________________________________________________________
No to jest pierwszy z maratonu rozdział ;) Wiem, mało Naxi jutro będzie więcej :p
Takie drastyczne zakończenie :( Szczerze sama nie wiem co będzie dalej, no ale dowiecie się jutro
Przepraszam że tak późno ale byłam do 16:00 w szkole i nie miałam czasu go nawet napisać :(
Jutro będzie wcześniej obiecuję! Postaram się go napisać dziś i jutro dodałabym go np. w szkole :)
DomiNika

środa, 18 listopada 2015

Ważna notka!!!


Hej kochani! Nie mogę uwierzyć, bo na moim blogu wybiło 1000 wyświetleń! Mega wam za to wszystkim dziękuję! Z tej okazji wpadłam na pomysł żeby zrobić maraton. Od jutra codziennie przez równy tydzień dodawałabym rozdziały, piszcie co o tym sądzicie. Jeśli większość będzie na tak od jutra startujemy!
DomiNika

wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział 8


*Francesca*
Siedzę w tej celi już jakieś pół godziny i nie mogę z tym nic zrobić. Jacyś dwaj faceci nakłamali że niby widzieli jak zabijałam tego Felipe. Życie jest tak bardzo niesprawiedliwe...
Nagle usłyszałam czyjś płacz. Możliwe że ktoś jest tu ze mną? Przyznaję że jest już ciemno i nic nie widać, może dlatego tego kogoś nie zauważyłam... Chwila, Fran! Jesteś w więzieniu, co jeśli to jakiś zabójca?
No tak, każdy myśli że ja też kogoś zabiłam. Powoli podeszłam do dziewczyny płaczącej w kącie. Chwila...
- Violetta? - powiedziałam zdziwiona
Szatynka podniosła głowę i rzuciła mi się na szyję
- Fran! - pisnęła - Co ty tu robisz?!
- Nie pytaj... - westchnęłam - Do mojego domu wbiła policja, nie uwierzysz, policjantem był ojciec Verdasa
- Naprawdę?! Co u niego?! Nie widziałam go od tygodnia - posmutniała
- Nie chciał udzielać odpowiedzi. Założę się, że sam nie wie. Zostałam posądzona o zabójstwo Felipe Journalist, jacyś dwaj pacani gadali że niby widzieli to wszystko i tym sposobem trafiłam tutaj - powiedziałam - A ty co tutaj robisz? Na dodatek w Hiszpanii?! Czy ty nie miałaś mieszkać w Portugalii?
- Mieszkałam, ale bardzo za wami tęskniliśmy. Dwa tygodnie temu się tu przeprowadziliśmy, a tydzień temu zgarnęła mnie policja. Wiesz co jest najdziwniejsze? 
- Co?
- Że miałam dokładnie tak samo jak ty, tylko że niby zabiłam Wiktora Journalist
- To nie może być przypadek! To samo nazwisko! - krzyknęłam - Założę się że oni żyją
- Ciekawe jak ty to chcesz udowodnić - westchnęła
- Nie wiem - powiedziałam bezsilna - Ale wiem co musimy zrobić
- Niby co?
- Wyrwać się stąd - powiedziałam pewna siebie
- Chyba sobie żartujesz! - krzyknęła a po chwili chyba sobie coś przypomniała
Szatynka wyjęła z kieszeni komórkę
- Przemyciłaś ją... - szepnęłam
- Musiałam się jakoś kontaktować z Leonem... - powiedziała cicho rozglądając się czy ktoś patrzy - Napiszę do niego żeby poszedł do Diego, Naty i Maxiego. Muszą wiedzieć że nic nam nie jest, no i że muszą szukać Felipe i Wiktora
- Masz rację... Ale pisz szybko, bo nie mogą nas nakryć
- Dobra, czekaj... - chwilę coś pisała ale po chwili szczęśliwa klasnęła w dłonie - Wysłane - uśmiechnęła się
- Okej, jedna sprawa załatwiona. Teraz trzeba się stąd wyrwać...
- Masz jakiś plan? - spytała
- W pewnym sensie - uśmiechnęłam się szatańsko - Na początek trzeba załatwić sojuszników. Same nie damy rady, a ktoś na pewno też marzy żeby stąd zwiać
- Serio chcesz pomóc w uwolnieniu więźniów?
- Na pewno jest tu ktoś, kto trafił tu bez przyczyny tak jak my
- I niby jak chcesz kogoś takiego znaleźć?
- W pewnym sensie znalazłam - wskazałam celę obok nas gdzie siedziała jakaś para
- Proponujesz... ich...? - mówiła wskazując na dziewczynę i chłopaka
- Chcesz tutaj zostać? - spytałam ironicznie
- Wchodzę w to - powiedziała szybko

*Naty*
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Jak to policja to nie ręczę za siebie! Zeszłam ma dół i z bijącym sercem otworzyłam drzwi. Stał za nimi...
- Leon?! - krzyknęłam a po chwili obok nas zjawili się również Maxi i Diego 
- Co ty robisz w Hiszpanii?! - krzyknęli i przytulili chłopaka 
- Przeprowadziliśmy się z Portugalii do Hiszpanii żeby być bliżej was - uśmiechnął się - Mogę wejść?
- Tak - odwzajemniłam uśmiech 
- Przyszedłem tu jedna po coś. Może usiądziemy - zaproponował
Gdy byliśmy już w pozycji siedzącej Verdas zaczął mówić 
- Jak wiecie Francesca jest w więzieniu...
- Skąd ty to wiesz? - spytał Diego 
- Violetta jest tam razem z nią 
-  Jak to?! - krzyknęłam
- Podobno Francesca niby zabiła Felipe, tak? - spytał
- No, tak... - powiedziałam cicho
- Violetta siedzi za to, że zabiła Wiktora Journalist, założę się że są braćmi
- Genialne! Jak ty na to wpadłeś?! - powiedział Maxi
- Właściwie dziewczyny to wymyśliły - uśmiechnął się
- Masz z nimi kontakt? - spytałam
- Viola przemyciła telefon. Musimy wymyślić jak udowodnić że one tego nie zrobiły
- Mieliśmy pewną teorię, że oni żyją. Dziś wieczorem jedziemy do Paryża, bo tam mieszkają - powiedział Diego
- Chcecie ich szukać?
- Masz lepszy pomysł?
- Lecę z wami 

*Francesca*
- Dobra, no to jak chcesz zagadać? - powiedziała
Chwilę myślałam, ale to chyba na nic. Podeszła do miejsca połączenia celi
- Yyy... Witam - zaczęła
Para nawet na nią nie spojrzała
- Ekhem... Dzień dobry! - powiedziała już głośniej
- Hejka! - krzyknęłam, ale z taką mocą że aż podskoczyli
- Hej - powiedziała dziewczyna - Paula - uśmiechnęła się
- Francesca, a to moja przyjaciółka Violetta - odwzajemniłam uśmiech 
- Ah, no tak - zaśmiała się - To mój chłopak Ludwik 
- Mam pewne pytanie - zaczęłam nieśmiało
- Mów
- Za co tu siedzicie? - walnęłam prosto z mostu
- Wiesz, to nie tak. Ktoś nas o coś osądził, oczywiście niesprawiedliwie. Przez to tu trafiliśmy - westchnęła Paula - A wy?
- Tak samo za nic. Musimy jednak im coś udowodnić. Żeby jednak to zrobić... - przełknęłam głośno ślinę - Musimy zwiać
- Próbowaliśmy. Stąd nie da się uciec
- W dwójkę nie, ale w czwórkę... - uśmiechnęłam się
- Paula, zgódź się - powiedział Ludwik - Co mamy do stracenia, już siedzimy w celi
- Może masz rację - westchnęła - Zgoda, masz jakiś plan?
- Na początek...

*Maxi*
Lecimy właśnie do Paryża. Szczerze, specjalnie nie byłem za, żeby szukać Felipe i Wiktora, robię to głównie dla Naty. Wiem jak bardzo lubi Fran i bardzo się o nią martwi. Szczerze podziwiam Diego i Fran że potrafią być silni, dziewczyna podobno chce zwiać z więzienia. Podziwiam ją, a Diego... Brawo dla niego że się nie załamał, w końcu jego dziewczyna trafiła do więzienia...
Naty właśnie zasnęła i postanowiłem pójść do Diego. Usiadłem obok niego a on spojrzał na mnie zdziwiony
- Zasnęła - zaśmiałem się a on pokiwał głową
- Martwię się o nią... - westchnął
- Nie dziwię się, ale jest silna. Da sobie radę, zwłaszcza że nie jest tam sama. Na dodatek zaprzyjaźniły się z jakąś Paulą i Ludwikiem
- Co? Jaką Paulą i Ludwikiem?
- Nie wiem, podobno też tam trafili bezkarnie, razem w czwórkę mają spróbować zwiać
- Aha... - powiedział cicho
- Stary, uśmiechnij się
- Jakoś nie mam na to ochoty...
Nagle usłyszeliśmy niepokojący głos
- Awaria samolotu! Proszę pozostać na miejscach! Awaryjne lądowanie!



piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 7


*Naty*
- Maxi... - powiedziałam leżąc wtulona w najprzystojniejszego mężczyznę na świecie
- Tak myszko? - spytał całując mnie w policzek
- Ale ty mnie nie zostawisz, prawda? - spytałam patrząc mu w oczy
- Kocham cię, nie mógłbym tego zrobić - powiedział a ja widziałam że jego oczy są pełne miłości, pełne miłości do mnie
Ostatnio Fran miała trudny okres w swoim życiu. Na szczęście sobie z tym poradziła. Dzięki mnie ^^ Oh Naty! To znaczy dzięki nam, no ale głównie dzięki mnie. 
- O czym myślisz Natusia? - spytał
- O tym jak bardzo cię kocham - delikatnie go pocałowałam
- Nie wiem jak mogłem kiedyś bez siebie żyć - uśmiechnął się
Odwzajemniłam uśmiech. Nagle do pokoju weszli Francesca i Diego
- Gołąbki, ja was nie martwię ale policja do nas przyjechała - powiedział Diego
- Co?! - krzyknęliśmy równocześnie i zerwaliśmy się z łóżka
Szybko ogarnęłam włosy spinając je w luźny kucyk i zbiegłam na dół gdzie czekali państwo policjanci.
Sekundę później stali obok mnie również Maxi, Diego i Fran.
- Witam, dla czego państwo do nas przyszli? - spytałam
- Jak się pani nazywa? - spytał jeden z policjantów
- Natalia Vidal - powiedziałam czując jak cała w środku się trzęsę
- A pani? - zwrócił się do brunetki
- Francesca Cauviglia
- Idzie pani z nami - powiedział drugi policjant 
Na ręce założyli jej kajdanki a my staliśmy zdezorientowani. Co tu się dzieje?!
- Nie rozumiem! O co chodzi? - krzyknęła przestraszona
- Proszę nie podnosić głosu - upomniał ją policjant - Została pani oskarżona o morderstwo niejakiego Felipe Journalist - powiedział a my nie wiedzieliśmy co robić
- Ona by czegoś takiego nie zrobiła, zwłaszcza że tego faceta nawet nie znamy - stanął w jej obronie Diego
- Przykro nam, ale dostaliśmy takie zgłoszenie. Pani teraz z nami pójdzie, przesłuchamy ją i wtedy damy panu znać co będzie dalej - powiedział szatyn - Nazywam się Fernando Verdas, tutaj jest mój numer - powiedział mężczyzna podając wizytówkę chłopakowi
Chwila, Verdas?!
- Pan jest ojcem Leona?! - krzyknęłam
- Leona Verdasa? - spytał zdziwiony - Tak, znacie go?
- Chodził z nami do Studia, mówił że jego ojciec przeprowadził się do Hiszpanii. Wie pan co z nim? Odkąd wyjechaliśmy nie mieliśmy z nim kontaktu - spytał Maxi a ja go przytuliłam
On i Diego byli najlepszymi przyjaciółmi Verdasa, wiem że za nim tęsknią.
- Nie mogę wam teraz tego powiedzieć, Alex zabierz ją do samochodu
Zauważyłam jak zaciągnął ją na dwór, bałam się o nią. Przecież ona nic nie zrobiła! Gdy policjanci wyszli zaczęłam płakać a Diego wyglądał jakby miał się zaraz zabić
- Ona nawet go nie zna! - krzyknął Maxi
- To nie fair wobec niej! - wrzasnął Diego
- Chwila! Kogo ona niby zabiła?! - krzyknęłam
- Nie wiem, nawet nie usłyszałem - westchnął smutny brunet
- Jakiegoś Felipe, chyba Journalist?
- Felipe?! Zgadnijcie kto nazywał się Felipe!
Przypomniałam im scenę z samolotu gdy podrywał Francescę...
- Super! Założę się że ten dupek żyje, tylko upozorował morderstwo żeby odegrać się na Fran! - krzyknął wściekły Diego
- Zgadzam się z tym, tylko jak masz zamiar to udowodnić? - spytał Maxi
Zmartwiona wzięłam łyka wody
- Trzeba go znaleźć - powiedział cicho a ja wyplułam wodę na podłogę
- Chyba sobie żartujesz! - krzyknęłam - Nawet nie wiemy gdzie on mieszka!
- Mówił że w Paryżu 
- Geniuszu, Paryż jest ogromny. A co jeśli serio nie żyje? - spytał Maxi
- Trzeba spróbować. Dla Francesci... - powiedział smutny Diego
- Nie wiadomo, może wyjdzie że to nie ona - spróbowałam go pocieszyć
- Ej ja was nie chcę martwić, ale... Właśnie dostałem sms'a od tego policjanta - powiedział przestraszony Maxi - Byli tam jacyś świadkowie którzy mówili że widzieli jak Fran go zabija 
- Kłamcy! - krzyknął Diego
- Uspokój się - zwróciłam się do bruneta - A ty... - tym razem wskazałam na Maxiego - Mów, co z Fran?
- Ona... jest w więzieniu - przełknął ślinę a ja znowu zaczęłam płakać
- Nie mieli dowodów, to nie jest fair - łkałam
- Ja idę zamówić bilety do Paryża - powiedział Maxi i pocałował mnie w policzek
- Idę z tobą - powiedział blady jak ściana Diego i poszedł za moim chłopakiem
Francesca w więzieniu? Boli mnie to, bo to moja przyjaciółka. Ona tego nie zrobiła, przecież ja to wiem. Co jeśli nie odnajdziemy Felipe? Jeśli naprawdę umarł, trzeba by szukać zabójcy a nie wiadomo gdzie on może być i kim może być. I najgorsze... co jeśli nie damy radę uratować Fran? Dostanie dożywocie...?

_______________________________________________________________________
Jest rozdział :D
W końcu go napisałam
Wena wróciła jupi :D
Wiem że krótki :( No ale cóż następny będzie dłuższy
Tym razem mały szantażyk ;)
Minimum 3 komentarze - next :)
DomiNika

poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział 6



*Francesca*
Moi rodzice nie żyją... Cały czas powtarzam sobie te słowa, ale dalej nie potrafię w to uwierzyć. Próbuję żeby te pełne bólu słowa nie psuły mi życia. Nie jest to jednak łatwe... Na pewno jednak byłyby one bardziej bolesne gdybym była samotna, bez przyjaciół czy kochającego chłopaka. Gdyby nie miał mi kto pomóc, wysłuchać mnie... Czuję jednak w sobie odczuwalną pustkę, której nic nie może zapełnić. Ta pustka pozostanie, ale będę próbowała nie zwracać na nią uwagi. Jakby jej tam nie było... Tak jak nie ma moich rodziców....
Kolejne łzy spływają po moim policzku. Są niechciane, ale nie da się ich pozbyć. Po prostu są. Czasem aż boję się że w moim organizmie zabraknie wody. Jednak tak się nie stanie, wiem to, ale wciąż o tym myślę.
Wiele myśli kłębi mi się wokół głowy, ostatnio są to tylko bolesne słowa, myśli, uczucia. Brakuje we mnie szczęścia, które odczuwałam całe moje życie. Nie pamiętam już jak to jest czuć się szczęśliwym, wesołym czy pełnym energii. Jest we mnie żal, smutek. Obwiniam o ten wypadek siebie jak i wszystkich wokół. Wszyscy wiedzą że to nie specjalnie, że jest to wywołane bólem. Czasem sama się dziwię że ludzie są wobec mnie tak życzliwi, chodź zdarza mi się nawet ich wyzywać.
Otarłam łzy spływające po moim policzku i wykorzystałam kolejne morze chusteczek. Poszłam do łazienki, żeby zobaczyć w jakim jestem stanie. Nie był on dobry, ale tym razem nie obchodzi mnie to. Mam wszystkiego dość, a mój wygląd przestał mnie już obchodzić. Zresztą tak jak wszystko...

*Naty*
Bardzo martwi mnie Francesca. Jest w złym stanie, to widać. Najgorsze jest to, że chodź bardzo chcę jej pomóc, nie mogę. Po prostu nie potrafię. Włoszka totalnie się załamała, nie chce mieć kontaktu ze światem, z nikim... Często próbujemy z nią porozmawiać, ale ona nie chce. Nie wiemy co mamy zrobić.
Ostatnio Diego i Francesca wrócili do domu, oboje byli załamani. Diego bardzo się o nią martwi, tak samo jak i my. Czasem po prostu mamy dość... Boli nas to jaka się stała. Jej świat zmienił się do góry nogami, a wszystko stało się czarno - białe.
- Naty, nie martw się. Ona potrzebuje czasu - powiedział Maxi gładząc moje ramie
- Ty nie rozumiesz?! Ona straciła rodziców tutaj czas nie pomoże. Tutaj nic nie pomoże... - powiedziałam bliska płaczu
Znamy się z Fran od dziecka, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Nie potrafię na nią patrzeć gdy tak cierpi, z resztą Diego też. Tylko Maxi nie potrafi tego rozumieć, nawet chodź się stara doprowadza mnie do szaleństwa
- Przepraszam - powiedział cicho - Póki co cały czas cię ranię, a chcę tylko pomóc
Spojrzałam w jego śliczne oczy i mocno go przytuliłam
- Rozumiem Maxi, ale tym razem nie możemy nic zrobić - westchnęłam 

*Francesca*
Usłyszałam pukanie do drzwi, w których stanęła moja przyjaciółka
- Jak się czujesz? - spytała i usiadła obok mnie
Bałam się odpowiedzieć. Że zacznie na mnie krzyczeć, że mam się ogarnąć.
Nawet nie zauważyłam jak znów zaczęłam płakać
- To boli - wyłkałam i spojrzałam na przyjaciółkę
- Nie możesz się tak załamywać. Trzeba  żyć dalej
- To nie takie łatwe
- Na pewno dasz radę tylko chociaż spróbuj - mówiła ale ja miałam dość
Każdy mówi że mam się nie załamywać, że będzie dobrze. Ale ja wiem że nie będzie. Bez nich to nie jest to samo. Myślałam nawet nad samobójstwem, ale jest to zwyczajne poddanie się. Próbuję przestać płakać, ogarnąć się. Nikt nawet o tym nie wie i chcę żeby tak zostało
- Naty tak się nie da! Wszystko wydaje ci się takie łatwe, a nie wiesz nawet jak to jest być smutnym. Całe twoje życie to pełnia szczęścia...
- Twoje życie też takie było - przerwała mi
- Ale już nie jest - powiedziałam i poszłam do łazienki
Spojrzałam na siebie w lustrze. Wyglądałam gorzej niż zombie, trochę mnie to przeraża. To, jak bardzo się zmieniam... Zachowuję się trochę jak emo, brakuje mi jeszcze tylko pociętych rąk. Wzięłam do ręki maszynkę i oglądając ją przez przypadek pocięłam sobie palec. Poleciała po nim struga krwi, w drzwiach stanęła Naty
- Fran! - krzyknęła i spojrzała na mnie - Chcesz się ciąć?! - krzyczała
Miałam łzy w oczach
- Naty to nie tak... Wzięłam ją do ręki, ale nie chciałam się pociąć - mówiłam prawie przez łzy
- A to? - spojrzała na mój palec - Mogłabyś chociaż nie kłamać - powiedziała wycofując się
- Nie kłamię - wyłkałam a ona wybiegła z łazienki
Usiadłam na kafelkowej podłodze i zaczęłam płakać. Nikt mi już nie wierzy... Zostałam sama

*Naty*
Pobiegłam do salonu gdzie siedzieli chłopcy. Usiadłam obok Maxiego i mocno go przytuliłam
- Nie płacz, co się dzieje? - spytał zmartwiony
- Boję się - wyłkałam - Ona chciała się zabić
- Co?! - krzyknął Diego patrząc na mnie nie dowierzając
- I zostawiłaś ją tam?! - powiedział głośno Maxi
- Mówiła że niby tylko oglądała maszynkę i przez przypadek pocięła sobie palec ale ja jej nie wierzę - mówiłam przez łzy - Myślałam że się ogarnie, ale nie. Ona chce się zabić. Mam dość, jej nie da się pomóc. Próbowaliśmy już wszystkiego a z nią jest coraz gorzej - mówiłam i zobaczyłam Fran stojącą na schodach
Wyglądała... Normalnie. Uczesała włosy, pomalowała się i ubrała swoją ulubioną sukienke
- Ja... ja chciałam iść się przewietrzyć - powiedziała prawie bezgłośnie
- Ty? Przewietrzyć się?! - krzyczałam
- Natalia! - upomniał mnie Maxi
- Ładnie wyglądasz - powiedziałam dziwiąc się samej sobie co mówię
Czyżbym aż tak na nią nakrzyczała że postanowiła się ogarnąć? Z jednej strony się cieszę, a z drugiej... Boli mnie że zrobiłam jej przykrość... Nie odpowiadając mi brunetka zeszła po schodach i wręcz wybiegła z domu... 
- Skrzywdziłam ją - powiedziałam łamiącym się głosem i pobiegłam w ślady przyjaciółki
Znalazłam ją na małym murku. Pisała coś. Podeszłam do niej od tyłu ale mnie zauważyła
- Przepraszam... - zaczęłam ale mi przerwała
- Dziękuję - powiedziała i mocno mnie przytuliła
- Co...? Za co? - spytałam zdziwiona
- Za to przy mnie jesteś - uśmiechnęła się
Dawno nie widziałam jej tak szczęśliwej. Co było powodem tego?
- Coś się stało? - zaśmiałam się
- Kiedy wtedy się rozpłakałaś gdy trzymałam tą żyletkę byłam bliska załamania. Powiedziałam sobie, Fran co ty robisz? Przez ciebie cierpią twoi przyjaciele. No więc opatrzyłam sobie ten palec, ogarnęłam się i coś znalazłam - pokazała mi kartkę