Translate

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 15


*Naty*
Poczułam że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Leniwie obróciłam się na drugi bok. Ponownie otworzyłam oczy i podskoczyłam
- Maxi! - pisnęłam i przytuliłam bruneta
- Nat! Tęskniłem - powiedział całując mnie w czoło
- Ja za tobą też. Co ty tu robisz?! Czemu mnie nie obudziłeś?!
- Tak słodko spałaś - zaśmiał się
Nagle usłyszeliśmy pisk i trzask w kuchni. Spojrzeliśmy na siebie i poszliśmy w stronę dźwięku. Stanęliśmy w drzwiach. Na podłodze zauważyliśmy mnóstwo krwi, a na blacie leżała karteczka
- Co tu się stało? - spytałam przestraszona
- Ja się pytam jak to obejść, tam jest kartka - powiedział Maxi - Idę po Diego
- A Fran? - spytałam
- Ten pisk... Naty... - bał się dokończyć - Zaraz przyjdę - westchnął
Stałam sama, po chwili zeszli chłopcy
- Co tu się stało?! - krzyknął Diego - Ktoś miał próbę samobójczą?!
- Chyba Francesca... - powiedział Maxi a chłopak zbladł
Maxi spróbował ominąć krew i wziął do ręki kartkę
- Przyjdźcie dziś o 20:00 do parku, tam się z nią pożegnacie, ps: ta krew należy do niej - przeczytał a ja prawie zemdlałam
- Ona... - zaczęłam płakać - Ona nie żyje?
- Żyje, ale ktoś ją skrzywdził
- Felipe - warknął Diego - Jak on nas znalazł...
- Boże... - łkałam 
Maxi do mnie podszedł i mocno przytulił
- Nie płacz myszko, nic jej nie jest - mówił
- Ale ta krew...
- Może przeciął jej rękę, na pewno żyje
- Mam nadzieję...

*Wieczór*Narrator*
Zbliżała się godzina 20:00. Na dworze panował mrok i cisza, trójka wyszła z domu i ruszyli w stronę parku. Gdy się tam znaleźli czekali w przekonaniu, że nikt się nie zjawi. Ponownie usłyszeli pisk. Gwałtownie odwrócili się, nikogo tam nie było. Nagle zza drzewa wyszedł Felipe
- Witajcie - zaśmiał się - Tyle czasu minęło
- Nawet nie jeden dzień, mów gdzie jest Fran! - krzyknęła Naty
- Nie rozumiem o co wam chodzi - powiedział udając zdziwienie - Przecież Francesca była z wami, może to Maxi ją zabił? Był w domu jako ostatni
- Mhm na pewno - prychnął Diego - Po coś tu w końcu przylazłeś
- Hhahaha, pogrzeb omówić
- Ty cholerny kłamco - warknął brunet
- Przyzwyczaj się, twoja księżniczka nie żyje! - zaczął się śmiać
Zza drzewa wyszedł Wiktor, na rękach niósł brunetkę
- Macie, wasza przyjaciółka - zaśmiali się
- Fran! - krzyknął Diego i podbiegł do dziewczyny
Sprawdził jej puls, nie oddychała...
- Nie żyje... - powiedział cicho - Ona nie żyje...
- Diego... Spokojnie - Maxi klęknął obok niego
Chłopak nie kontaktował. Jego świat się zawalił. W głowie chodziła mu tylko jedna myśl. Francesca nie żyje...

2 komentarze:

  1. Jakie to piekne swietnie poszecie

    Jak moglyscie zabic Fran
    ale cos mysle ze tak to to zie nie skonczy z niecierpliwoscia czekam na next

    LOVCIAM NAXI

    OdpowiedzUsuń
  2. Żartujesz?
    Fffrannn nue żyje?
    Ku*wa co?!
    Nie...
    Nie rób mi tego!
    Płaczę...
    Nuśka x.x

    OdpowiedzUsuń